niedziela, 11 stycznia 2015

Taksi, taksi

Po trzech dniach spędzonych w Ankarze na pewno nie mogę się jeszcze nazwać specjalistą od Turcji. Jednak zdążyłam już poczynić kilka obserwacji na skalę mikro i jedną z takich ciekawostek zamierzam się właśnie podzielić. 

Otóż ostatnie dwa dni spożytkowałam na intensywne spacery po najbliższej okolicy, aby trochę zorientować się w przestrzeni, w której przyszło mi żyć. I stwierdzam jedno: tubylcy nie lubią poruszać się na pieszo. Ma to oczywiście sens, gdy pomyśli się o ogromnych rozmiarach tureckiej stolicy i odległościach, jakie trzeba pokonać żeby choćby przemieścić się między dzielnicami. Ale niechęć do poruszania się na pieszo ma chyba jakieś głębsze korzenie, bo przecież w kilkumilionowym mieście nie są chyba normalne puste chodniki? Nawet przy uwzględnieniu kiepskiej pogody wydało mi się to dziwne. Na uzasadnienie tej spiskowej teorii mam fakt, że kiedy w swoim biurze pytałam, jak znaleźć jakiś najbliższy supermarket, wszyscy po kolei tłumaczyli mi jak korzystać z taksówek, a po informacji, że zamierzam iść pieszo, patrzyli podejrzliwie.... dodam gwoli wyjaśnienia, że do marketu idzie się 15 minut głównymi ulicami....


Środek dnia, główna ulica. Gdzie są wszyscy ludzie???


Pewnie właśnie dlatego ulice Ankary aż roją się od taksówek. Tak lekko licząc co czwarte-piąte auto na drodze to właśnie taksówka. Skąd wiem? Nie da się ich przeoczyć, bo wszystkie pomalowane są na intensywny żółty kolor. Co ciekawe, wymyślono tu bardzo praktyczny system wzywania taksówek. Nie trzeba nigdzie dzwonić ani zamawiać z wyprzedzeniem. Wystarczy wyjść na ulicę, poszukać wzrokiem małej, żółtej skrzyneczki z napisem taksi (właśnie tak się to pisze po turecku, a nie taxi!), podejść do niej i nacisnąć przycisk, a taksówka podjedzie dosłownie za moment. Cudo systemu polega na tym, że magiczne skrzyneczki wiszą co kilkadziesiąt metrów (z ciekawości liczyłam, jakieś 50-60 kroków to maksymalna odległość między nimi, a czasami jest to dosłownie 30 kroków), więc można wyjść na dwór nawet w pantofelkach w największe mrozy i człowiek nie zdąży zmarznąć :) Jeśli chodzi o opłatę za taksówkę, to podobno nie jest drogo, ale jeszcze nie testowałam, wiem tylko że opłata startowa to 2,90 lirów tureckich i potem już według wskazań licznika. Zapewne już niedługo przekonam się osobiście, bo przecież trzeba dopasować się do lokalnych zwyczajów ;-)


Tak wygląda magiczne pudełko

Taksi-box można często spotkać na rogach ulic

Tej intensywnej żółci nie da się z niczym pomylić

Tutaj trafiłam chyba na całe żółte gniazdo ;-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze posty na blogu