poniedziałek, 25 marca 2019

Turecki Berlin





Po kilkumiesięcznej przerwie powracamy do Was z akcją "W 80 blogów dookoła świata" ! Tym razem mowa będzie o diasporach, czyli o tym, jak przedstawiciela danego języka i kultury zaaklimatyzowali się w innych krajach.

Serdecznie zapraszamy!







Od kilku tygodni mieszkam w Berlinie. Są tu jednak miejsca, w których czuję się, jak gdybym nigdy nie opuściła Turcji. Mało tego, Berlin nazywany bywa "drugą turecką stolicą"! Jak to możliwe? Właśnie o tym będzie dzisiejszy wpis.


Turcy zamieszkują głównie trzy dzielnice Berlina Zachodniego- Kreuzberg, Neukölln i Mitte. Są największą grupą cudzoziemców w niemieckiej stolicy i stanowią największe skupisko Turków poza Turcją. Jest ich tutaj zarejestrowanych prawie 100.000 !!! Jeśli doda się do tego "obywateli Niemiec z tureckimi korzeniami" (czyli kolejne tureckie pokolenia, urodzone już w Niemczech) oraz osoby o podwójnym obywatelstwie, śmiało można stwierdzić, że Berlin zamieszkuje około 200.000 Turków- to ponad 5% populacji (i dla porównania tyle, ile łącznie mieszkańców liczy np. Toruń, Kielce czy Sosnowiec). W całych Niemczech liczba ta szacowana jest natomiast na 4-5 milionów.


Ciekawe, ile knajpek i sklepików w Berlinie nosi nazwę "Istanbul" 


Skąd tylu Turków akurat w Berlinie? Historia jest wręcz banalnie prosta. Dekadę po II wojnie światowej Niemcy Zachodnie  zaczęły się prężnie rozwijać i brakowało męskich rąk do pracy. Szukając tzw "gastarbeiterów", czyli tymczasowych pracowników, rząd niemiecki podpisał umowę m. in. z rządem Turcji o możliwości zatrudnienia na określony czas pracowników w najbardziej rozwijających się gałęziach gospodarki. Z założenia osoby te (głownie mężczyźni) miały zostać w Niemczech tylko na 2 lata, jednak duża część z nich zdążyła już przyzwyczaić się do życia w Niemczech, założyła rodziny i zdecydowała się nie wracać.






Jak wygląda integracja? Różnie. Ogólnie Turcy w Niemczech mają opinię bardziej ortodoksyjnych pod względem religijnym i buńczucznych na co dzień niż ich pobratymcy z Turcji. Na podstawie własnego doświadczenia muszę przyznać, że wiele w tym prawdy. Część Turków pięknie wkomponowała się w życie w Niemczech, dostosowując swoje tradycje i język do miejscowych zwyczajów. Dzisiaj spotkanie policjanta o ciemnej karnacji i imieniu Özdemir czy kruczowłosej pani w banku o imieniu Aylin to zupełna normalka. Swego czasu popularny był nawet taki dowcip: Dwóch policjantów legitymuje mieszkańca Berlina. "Popatrz Hasan"- mówi jeden. "Co takiego, Murat?"- odpowiada drugi. "No patrz jakie dziwne imię ma ten facet- HANS" :))

Spora część Turków tworzy jednak dosyć zamkniętą enklawę, używając w domach tylko języka tureckiego, niechętnie wysyłając dzieci do niemieckich szkół, stosując w życiu codziennym zasady islamu (na czele z nieszczęsnymi hidżabami, które wywołują wieczne napięcia kulturowe) i w wielu przypadkach unikając integracji jak ognia. Są więc w Berlinie całe ulice, gdzie nie uświadczy się innego sklepu, restauracji czy punktu usługowego, jak te opisane w j. tureckim. We wtorki i w piątki w dzielnicy Neukölln odbywa się słynny turecki rynek (szczegóły TUTAJ), na którym poczuć się można identycznie jak w dowolnym tureckim mieście. 



A to już zawartość półki jednego ze zwykłych sieciowych supermarketów w dzielnicy Mitte,
który dopasował ofertę do gustów klientów.


No i mamy oczywiście meczety! W Berlinie jest ich podobno prawie 100 różnej wielkości, od malutkich jednoizbowych, po potężne budowle. Nie wiem, czy z minaretów rozlegają się dźwięki wezwania do modlitwy, ale zakładam, że tak (kiedyś to sprawdzę!).

Meczet Sehitlik w dzielnicy Neukolln (źródło: internet)

Meczet Ahmadiyya w dzielnicy Wilmersdorf


Mam nadzieję, że temat naszej marcowej akcji Was zainteresował. Pod tymi linkami czekają na Was informacje o diasporach w innych krajach:

Chiny: 
Biały Mały Tajfun: Język chiński w Tajlandii
Finlandia:
Suomika: Język fiński w Szwecji
Japonia:
japonia-info.pl: Brazylia- ojczyzna największej japońskiej diaspory
Szwecja:
Szwecjoblog: Język szwedzki w Finlandii
Wielojęzyczne:
Ostez Votre Lion: Anabaptyści i niemiecka emigracja w Ameryce


Jeśli ktoś z Was też jest autorem językowo-kulturowego bloga i chciałby się do nas przyłączyć, zachęcam do zajrzenia na TEGO bloga grupy, a także do kontaktu pod adresem e-mailowym blogi.jezykowe@gmail.com.




11 komentarzy:

  1. Cola-turka - prawie jak polo cockta. Którędy do Szuflandii? ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetne skojarzenie! Mnie ta cola-Turka tez zawsze bawiła :))))

      Usuń
  2. W tureckich sklepach w Berlinie można kupić kirgiską fasolę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to jakaś specjalna fasola jest?

      Usuń
    2. Nie znam się na odmianach, po prostu duże, białe ziarno, uprawiane w Kirgistanie. Widziałam w sklepach jako "Kırgız fasulye".

      Usuń
    3. Aż z ciekawości poszukam!

      Usuń
  3. Szkoda, że integracja tak średnio idzie. Wydaje mi się, że wysyłanie dzieci do szkół i zgoda na "świeckie wychowanie" powinna być obowiązkowym punktem w kwestionariuszach imigracyjnych. Na całym świecie, nie tylko w Niemczech ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa sprawa z tymi "obcymi" towarami na półkach - ja zawsze uśmiecham się pod nosem, widząc w szwedzkich sklepach polskie ogórki kiszone, kapustę, a ostatnio twaróg ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, w Berlinie z polskich towarów widziałam głównie wódkę, za to w wielu odmianach ;)

      Usuń
  5. Fajny wpis cieszę się że wróciła ta seria!!

    OdpowiedzUsuń

Najpopularniejsze posty na blogu