piątek, 6 lutego 2015

Jak na tureckim kazaniu

Tuż po przybyciu do Ankary obiecałam sobie, że wezmę się za naukę chociaż podstaw języka tureckiego. Jak na razie średnio mi to wychodzi, to znaczy "łapię" słowa i wrażenia używane przez moje otoczenie, ale o usystematyzowanej nauce nie ma mowy. A oto co udało mi się jak na razie odkryć w odniesieniu do języka tureckiego:

Po pierwsze- alfabet. W Turcji od czasu reformy Atatürka (o której pisałam tutaj) używa się alfabetu łacińskiego (hura!), ale żeby nie było tak całkiem łatwo, to ma on pewne "bonusy". I tak mamy literki z "ogonkami", czyli ç Ç (wymawiane jak nasze "cz") oraz ş Ş (wymawiane jak nasze "sz"). Mamy literki z "kropeczkami", czyli ö Ö oraz ü Ü (wymawiane jak ich odpowiedniki w j. niemieckim). Jest też literka z "ptaszkiem", czyli ğ Ğ (zależnie od pozycji w wyrazie jest ono albo nieme, albo czytane jak gardłowe "j/h"). Są dwie litery graficznie podobne do naszego "i"- jeśli chcemy wymawiać je jak "i", to musi wyglądać tak i İ, czyli mieć kropkę także w wersji wielkiej litery, w przeciwnym razie jest to bowiem ı I, które w wymowie przypomina nasze "y". Za to litera "y" wymawiana jest jak "j", litera "j" wymawiana jest jak "ż", a litera "c" wymawiana jest jak miękkie "dż". Acha, i nie ma liter odpowiadających naszemu "w" ani "c". Uffff, a miało być tak prosto!!!!!! Ten nieco odmienny zestaw liter przysparza mi kłopotów w życiu codziennym, bo w pracy posługuję się laptopem z turecką klawiaturą i na przykład ciągle zapominam używać "i" w wersji z kropką- sami zobaczcie, że to dziwne coś bez kropki zajęło miejsce "i" na klawiaturze.


Tak wygląda moja klawiatura...

... a ten kawałek najbardziej mnie denerwuje- niech ktoś zrobi porządek z tymi "i" !!!!

Po drugie- słowa i ich brzmienie. Jak dla mnie turecki jest językiem o dosyć miłym brzmieniu, choć mocno "szeleści" w rozmowie i trudno jest wyodrębnić poszczególne słowa. Ogólnie niewiele jest w tureckim niestety podobieństw do innych znanych mi języków, a ponieważ z kolei znajomość języków obcych tutaj jest raczej minimalna, to w przeważającej większości sytuacji czuję się jak na przysłowiowym tureckim kazaniu. Odkryłam trochę tutejszych słów, których znaczenia można się domyślić, ale nie jest tego zbyt dużo- na razie moja lista to otobus (autobus), bazar, kasa, karpuz (arbuz), taksi, reklam, bira (piwo), metro, kuaför (fryzjer), klozet, çay (herbata) i najnowsze moje odkrycie słowo "kara", czyli czarny (tak jak kary koń w Polsce). Nieustająco śmieszy mnie ponadto słowo "araba", które oznacza samochód- wychodzi na to, że każda tutejsza rodzina ma swojego araba ;-) 

Jak widać mam ambitne plany- na razie dla uspokojenia sumienia zakupiłam podręcznik ;-)

Po trzecie - turecka gramatyka. Ogólnie jest to temat-rzeka, więc powiem tylko, że turecki jest językiem tzw aglutynacyjnym, czyli takim, w którym poprzez dodawanie do wyrazu rozmaitych przedrostków lub końcówek zmienia się jego funkcja składniowa. Pokazując to na bardzo podstawowych przykładach: ojciec- baba, mój ojciec- babam; wysoki- uzun, jest wysoki- uzundur; iść- git, niech on pójdzie- gitsin. Acha, i nie ma podziału na płcie- on, ona i ono brzmi tak samo. Oj, zaczynam mocno powątpiewać, czy kiedykolwiek opanuję ten język..... Choć z drugiej strony według Wikipedii j. tureckim posługuje się na co dzień około 83 miliony ludzi- a skoro oni mogą, to przecież mogę i ja, prawda?

Ale żeby mimo wszystko się nie zniechęcać, to może jednak kilka podstawowych zwrotów tureckich dla każdego:
dzień dobry (rano)- günaydın (~gunajden)
witaj (przez cały dzień)- merhaba (~merrhaba)
do zobaczenia- görüşürüz (~gyryszyryz)
do widzenia- güle güle (~gyle gyle)
dziękuję- teşekkürler (~teszekyler)
proszę- lütfen (~lytfen)
przepraszam- üzgünüm (~yzgynym)
tak- evet (~ewet)
nie- yok (~jok)



6 komentarzy:

  1. To czego nie lubię w nauce języków, to inny sposób czytania liter. Liznęłam trochę rosyjskiego i strasznie myliło mi się "p" czytane jak "r" o innych literach nie wspominając. Myślę, że (pomijając wszystko inne) w tureckim zastrzeliłoby mnie "ç", które po francusku czyta się jak "s" i tylko tak mi się kojarzy ;). Będziesz sama rozgryzać turecki, czy masz zamiar posiłkować się jakimś kursem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy starczy mi czasu i samozaparcia na kurs- w Gruzji też niby jakiś czas chodziłam na lekcje, ale co z tego, skoro najczęściej nie dawałam rady przyswajać materiału między nimi i tylko narastała moja frustracja :( Coś mi się zatem wydaje, że tym razem będę działać sama i ile dam radę, tyle dam radę. Inna sprawa, że turecki to mój szósty język obcy i mam w głowie już coraz większy miszmasz, wszystko mi się coraz bardziej plącze.....

      Usuń
    2. o? a to ciekawe, myślałam, że im więcej zna się języków, tym potem jest co raz łatwiej. U Ciebie to są zapewne języki z różnych grup, więc nie powinny się chyba mylić?

      Usuń
    3. Nie wiem dlaczego ale strasznie myli mi sie turecki z gruzinskım, choc nie maja ze soba nic wspolnego. Jakos nie zauwazylam zeby mi bylo latwiej z kazdym kolejnym jezykiem, wrecz odwrotnie bo w kazdym sa inne zasady gramatyczne, a nawet jeslı sa jakıes podobienstwa to bywaja strasznie mylace (np. w konstelacji niemiecki-angielski-francuski albo rosyjski-polski).

      Usuń
  2. Ja kiedyś próbowałam się uczyć sama, nie wiem, czy wybrałam złą metodę (przerabiałam lekcje dla początkujących na serwisach takich jak babel, livemocha i zaglądałąm do audio kursu edgarda), ale bardzo (bardzo) szybko odczułam potrzebę obecności kogoś kto wyłoży mi tę gramę jak czaj na ławę, albo inaczej- obecności kogoś, kogo będę mogła zawsze o coś zapytać, kiedy mam wątpliwość. Porzuciłam, to było kilka lat temu, pod koniec lutego zaczynam kurs tureckiego, dam znać :}

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powodzenia! Ja juz coraz bardziej jestem pewna, ze tak porzadnie to tego jezyka nie bede sie uczyc.

      Usuń

Najpopularniejsze posty na blogu