Przyznam ze wstydem, że sama nie domyśliłam się zastosowania tej specyficznej "dekoracji" i w rozwiązaniu zagadki pomogli mi dopiero tureccy koledzy, z dumą informując mnie, iż żółte ścieżki to nic innego, jak system pomagający poruszać się po mieście osobom niewidomym. Wklęsłe rowki mają prowadzić laskę osoby niewidomej prosto po chodniku, a kropki oznaczają miejsce, w którym należy się zatrzymać- koniec chodnika, przystanek autobusowy itp. Według moich kolegów system został zaadoptowany na wzór pomysłu wprowadzonego w Tokio w latach 90-tych poprzedniego stulecia (ech, jak to brzmi) i władze Ankary są z niego bardzo dumne. Faktycznie, sprawdziłam w internecie (na przykład TUTAJ) i okazuje się, że takie instalacje mają nawet swoją własną nazwę- "ścieżka dotykowa" i na szeroką skalę stosowane są w wielu krajach azjatyckich, a także np. Australii, USA, Kanadzie, Belgii czy Holandii. Ja muszę przyznać, że u nas kojarzę je tylko z peronów dworcowych, natomiast takiego powszechnego zastosowania jak na chodnikach w Ankarze to jeszcze nie widziałam.
Jednak jak mówi popularna reklama "Prawie robi dużą różnicę". Owszem, główne aleje Ankary posiadają żółte ścieżki właściwie wszędzie. Za to wystarczy skręcić w dowolną boczną ulicę, żeby przy odrobinie nieuwagi połamać sobie nogi- i wcale nie trzeba być w tym celu osobą niewidomą. Konstrukcje większości tutejszych chodników to jakiś nieustający absurd wołający o pomstę do nieba. Dziwne schodki, skosy, powierzchnie zupełnie do siebie nie przylegające, uskoki w najmniej oczekiwanych miejscach... no ja rozumiem, że trudno jest zbudować porządny chodnik w miejscu, gdzie droga idzie cały czas pod kątem, no ale żeby aż tak? Jako bonus występują drzewa, słupy i inne dziwne rzeczy wyrastające bezsensownie pośrodku miejsca teoretycznie przeznaczonego dla pieszych- więc do Tokio Ankarze chyba jednak jeszcze nieco brakuje...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz