| Takie widoki gwarantuje tylko antyk ;-) |
Afrodyzja (Afrodisias), bo o niej mowa, położona jest w prowincji Aydın, niedaleko miasta Karacasu, jakieś 100 km od Morza Egejskiego i 80 km od Pamukkale (zatem warto- tak jak my to zrobiliśmy- włączyć do zwiedzania oba punkty). Ogromną zaletą tego miejsca jest kompletny brak turystów- w czasie naszej kilkugodzinnej wizyty spotkaliśmy może z 50 osób, co na tak ogromnym terenie, jaki udostępniony jest do zwiedzania, zupełnie nie rzuca się w oczy. Mogliśmy więc robić do woli zdjęć bez tłumu psujących ujęcia statystów w tle oraz bez przeszkód napawać się antyczną atmosferą.
| Plan tej części Afrodyzji, która udostępniona jest zwiedzającym. Do odkopania i zbadania pozostało jeszcze dużo więcej.... |
Najpierw krótki rys historyczny: Sama osada istniała w tym miejscu już od czasów neolitycznych, jednak rozwój miasta przypadł na II w. p.n.e, kiedy to najbujniej zaczęła kwitnąć na tych terenach kultura antyczna. Niestety w VII w.n.e. Afrodyzja stała się ofiarą potężnego trzęsienia ziemi, po którym nigdy już się nie podniosła i powoli popadła w ruinę. Niewiele wiadomo o późniejszych dziejach tego miejsca, drobne prace archeologiczne prowadzone były tu od XIX wieku, ale dopiero od 1961 roku rozpoczęto wykopaliska na dużą skalę, których efekty można podziwiać dzisiaj.
| Profesor Kenan Erim- jeden z głównych archeologów zajmujących się Afrodyzją- spoczywa niedaleko głównej bramy starożytnego miasta |
Jak sama nazwa wskazuje, Afrodyzja poświęcona była bogini miłości Afrodycie i to jej kult rozwinął się tutaj najintensywniej. Imponujące ruiny świątyni Afrodyty podziwiać można niedaleko od wejścia do miasta, poprzedzone są one tetrapylonem, czyli ogromną ozdobną bramą miejską. Już w tym miejscu miłośnicy starożytności (ze mną na czele) popadają w zachwyt, bo pomimo rozległych zniszczeń widać wyraźnie, jak kunsztownie wykonane były te budynki. Zdobiące je wcześniej figury przeniesiono do muzeum, ale marmurowe kolumny z ozdobnymi zwieńczeniami są po prostu przepiękne.
| Tetrapylon- efekt "wooow" murowany |
| Część południowo-wschodnej bramy miejskiej |
| Pozostałości głównej sali w świątyni Afrodyty |
Kolejnym naszym przystankiem był stadion- budowla absolutnie unikatowa. Przede wszystkim wrażenie robi jego rozmiar- 270 na 60 metrów, 30 rzędów siedzeń, łącznie mógł on pomieścić do 30 tysięcy widzów. Jest to jeden z największych i najlepiej zachowanych stadionów z czasów antycznych- chodząc po nim ma się wrażenie, ze wystarczyłoby kilka prac kosmetycznych i znowu można by z niego korzystać! A kiedy wchodzi się na trybunę przeznaczoną dla VIPów, od razu uruchamia się wyobraźnia i prawie słychać okrzyki publiczności dopingującej antycznych lekkoatletów!
| Imponujący widok w prawo... |
| ... i jeszcze bardziej imponujący widok w lewo |
| Siedzenia dla VIPów były podpisane! |
Ze stadionu przenieśliśmy się do Łaźni Hadriana i w okolice agory- centralnego placu miejskiego. Tutaj po raz kolejny ogromny podziw wzbudza rozmach, z jakim to wszystko było zbudowane, ale także ogrom pracy, jaki archeolodzy musieli włożyć w odkopanie i doprowadzenie do porządku tej części miasta.
| Budynki łaźni zachowały się całkiem nieźle |
| Przecudne zdobienia kolumn- przykład modelowy jak z książki o architekturze antycznej! |
| I pomyśleć, że te napisy mają ponad 2000 lat |
| Jaki cudem archeolodzy to wszystko odkopali? |
| Widok na agorę i odeon |
Następny w kolejce był teatr- absolutna wisienka na torcie. Jest to kolejna budowla w stanie tak doskonałym, że aż trudno uwierzyć, że liczy sobie ona ponad 2000 lat. Pisałam już wcześniej, że w Afrodyzji turystów było jak na lekarstwo- dzięki temu mogliśmy bez przeszkód poćwiczyć nasze talenty aktorskie na antycznej scenie i powyobrażać sobie, jak oklaskuj nas ponad 1700 widzów, a potem bez pośpiechu obejść wszystkie zakamarki i obejrzeć piękne rzeźbione dekoracje.
| Teatr jak marzenie |
| Spore tłumy mogły się tutaj pomieścić- a kamienne siedzenia elegancko zachowane do dzisiaj! |
| Wyjście ze sceny za kulisy |
Po bardzo długim czasie z trudem oderwaliśmy się od teatru i powoli zaczęliśmy zmierzać ku wyjściu. Po drodze zahaczyliśmy jeszcze o Sebasteion- budowlę w całości poświęconą boskiej Afrodycie i ukazującą ją jako matkę cesarskiego domu oraz udekorowaną przepięknymi płaskorzeźbami. A na zakończenie pozostało nam przyjemnie chłodne muzeum (cóż za kontrast z 33-stopniowym upałem!), w którym zgromadzono najcenniejsze wykopane figury, rzeźby i inne artystyczne elementy.
| Bogato zdobiony budynek Sebasteionu |
| Po prawej posąg Afrodyty |
| Muzeum pełne jest takich płaskorzeźb |
Jako podsumowanie mogę tylko napisać, że wizyta w Afrodyzji okazała się dużo bardziej interesującym przeżyciem, niż na przykład odwiedziny w słynnym ateńskim Akropolu. Dlatego jeśli kiedykolwiek będziecie mieli okazję zajrzeć do tego miejsca, nie przegapcie tej szansy! A jeśli chcecie poczytać sobie więcej o Afrodyzji, TUTAJ znajduje się strona poświęcona jej w całości.
fantastyczne widoki, uwielbiam takie miejsca! szkoda, że tego jeszcze nie odwiedziłam :)
OdpowiedzUsuńJak sama piszesz- "jeszcze". Przyjdzie i na Afrodyzję czas!
UsuńTo jest wszystko niesamowite. Ja w ogóle jestem wielbicielką ruin ;) Chciałabym to kiedyś zobaczyć osobiście.
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie sądziłam, że trafię w takie miejsca (w ogóle nie mieściło mi się w głowie, że trafię do Turcji!), więc też masz dużą szansę, że trafisz tam zupełnie znienacka!
UsuńNie przepadam za starozytnymi ruinami ale Twoj opis i brak turystow mnie przekonal. Jak tylko wiosna zawita na dobre miasto Afrodyty znajdzıe sie na naszej liscie wycieczek. W koncu daleko nie mamy :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNawet jeśli się nie jest miłośnikiem ruin, to warto się tam wybrać na spacer/piknik- strasznie żałowałam, że nie mieliśmy ze sobą kanapek, żeby sobie zrobić ucztę na scenie lub widowni amfiteatru :)
UsuńMnie tak samo jak Emilkę zachwycił brak turystów :D Trzeba przyznać, że im mniej ludzi, tym lepiej chłonie się całą starożytną atmosferę takich miejsc :) W Efezie czy właśnie na Akropolu przy ciągłym odgłosie fleszy i okrzykach turystów trochę ciężko skupić się na zwiedzaniu ;) Muszę sobie zapamiętać to miejsce, z chęcią je prędzej czy później odwiedzę!
OdpowiedzUsuńO tak, brak turystów sprawił, że to miejsce było niesamowicie magiczne- w odróżnieniu od Efezu, gdzie miałam ochotę zacząć mordować rozwrzeszczany tłum! ;-) Koniecznie się tam wybierz- warto!
UsuńWow, super! O Afrodyzji słyszałam wiele, nawet wysyłałam tam moich turystów przygotowując im trasy - a sama nie odwiedziłam tego miejsca. Koniecznie muszę nadrobić, tym bardziej że jadąc "ode mnie" fajnie byłoby połączyć to tak jak piszesz z Pamukkale i Hierapolis.
OdpowiedzUsuńNadrabiaj, nadrabiaj! Na pewno gdybym miała do wyboru Afrodyzje albo Efes, to ani sekundy bym się nie zastanawiała (na korzyść A oczywiście). Połączenie z Pamukkale wydaje mi się optymalne, choć Ty chyba masz już tego miejsca po dziurki w nosie ;-)
Usuń