wtorek, 19 września 2017

Polska/Turcja: różne kraje, ta sama miłość


Witam Was dzisiaj postem napisanym z okazji Miesiąca Języków- dorocznego wydarzenia organizowane przez Blogerów Językowo-Kulturowych dla uczczenia Europejskiego Dnia Języków (26/09). Codziennie przez cały wrzesień otwierają się kolejne okienka, w których poczytać możecie o związkach języka polskiego i wybranego języka obcego lub o cechach wspólnych Polski i innego kraju.

3m_fb_cover.png



Pisanie o rzeczach wspólnych dla Polski i Turcji nie jest prostym zadaniem. Owszem, łączy nas sporo wydarzeń historycznych (o niektórych pisałam w poście "Czy przybył już poseł Lechistanu" TUTAJ), ale we współczesnej Turcji trudno mi było znaleźć coś, co można by uznać za naszą wspólną cechę. Turcja to zupełnie odmienna od polskiej kultura, obca nam religia, zupełnie niepodobny język (o nieporozumieniach językowych w interpretacji niektórych wyrazów pisałam TUTAJ)... kurcze, jak tu znaleźć coś wspólnego? 

I nagle oświecenie- mam! Skojarzenie z Polską nasuwa się natychmiast, gdy przypomnę sobie turecką wielką i niepohamowaną miłość do.... 

..... piłki nożnej!

Będąc w Turcji miałam wrażenie, że fanem piłki nożnej jest tam każdy- od dowolnego taksówkarza poprzez znajomych w biurze do dzieciaków ganiających po podwórku. I podobnie jak w Polsce, za miłością do futbolu idzie bezgraniczne uwielbienie dla jednego z tureckich klubów piłkarskich. Co ciekawe, z rzadka ktokolwiek wspomina o klubach lokalnych, zwykle niezależnie od regionu społeczeństwo kibicuje jednemu z klubów stambulskich, z tzw. "Wielkiej Trójki", na którą składają się Fenerbahçe, Beşiktaş i Galatasaray. Ich stadiony należą do jednych z najnowocześniejszych na świecie, a na mecze Turcy wybierają się całymi wielkimi rodzinami, prawie jak na festyn. Świetnie sprzedają się wszelkiego rodzaju gadżety w charakterystycznych klubowych barwach, bardzo popularne jest także zamawianie okolicznościowych tortów z logo konkretnego zespołu. Oczywiście inne przedmioty też ucieszą prawdziwego fana- taki prezent np. na urodziny sprawdzi się zawsze!


Besiktas to przede wszystkim czerń i biel, a do tego plama czerwieni


Kolory Fenerbahce to zielono-czarno-żółty
Galatasaray to ognista czerwień z żółcią

Tuż po moim przylocie do Turcji jeden z doświadczonych zagranicznych kolegów poradził mi "Jeśli nie chcesz być wykluczona z rozmów towarzyskich, dowiedz się choć trochę o aktualnych rozgrywkach piłki nożnej. Jednak zanim weźmiesz udział w rozmowie, koniecznie zorientuj się, komu kibicuje Twoje towarzystwo, bo jeśli powiesz coś niesympatycznego w kierunku ich idola, obrażą się na Ciebie nieodwracalnie". Faktycznie, miał rację. Trafiłam w środowisko fanów Fenerbahçe i w dniach, gdy rozgrywane były mecze tureckiej Süper Lig, ich konta na portalach społecznościowych zapełniały się odpowiednimi nakładkami na zdjęcia z logo klubu, a koledzy (i koleżanki!) przychodzili do biura w zielono-żółtych szalikach, spędzając pół dnia na omawianiu strategii i wyników. Kiedy ja mieszkałam w Ankarze, akurat kończył się sezon piłkarski 2014/2015, tytułu broniła drużyna Fenerbahçe, ale mistrzem został Galatasaray, który dzięki temu zdobył czwarta gwiazdkę na klubowym herbie. Co to był za dramat! 


źródło: internet


Co naprawdę cieszy oko, to fakt, że zamiłowanie do futbolu przenosi się także na najmłodsze pokolenie. Osiedlowe boiska prawie nigdy nie stoją puste, dzieciaki spędzają tam w pogoni za piłką mnóstwo czasu. To widok, którego dziś niestety brakuje mi w Polsce, gdzie młodzi ludzie wolą raczej spędzać czas przed komputerem.



Podobał się Wam wpis? Koniecznie zajrzyjcie do innych!
Wczoraj Magda opowiadała o rzeczach wspólnych dla Polski i Alzacji TUTAJ, a jutro Ola sprawdzi, czy angielskie czasy mają swoje polskie odpowiedniki TUTAJ. Całość projektu zobaczycie TUTAJ

Tegoroczną akcję objął sowim patronatem portal dla miłośników języków obcych bab.la.


5 komentarzy:

  1. Chyba nic tak ludzi jednocześnie nie łączy i nie dzieli, jak piłka nożna. Chociaż, osobiście, nie ogarniam fenomenu ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie! W Turcji ten temat był dla mnie sporym wyzwaniem.

      Usuń
  2. Mój mąż kocha futbol, chociaż chińska piłka nożna właściwie nie istnieje. Nie umie tylko zdecydować, czy woli Barcelonę czy Madryt. Aha, i potrafi wypowiedzieć nazwisko "Lewandowski" :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to niezły jest! Btw "Lewandowski" było słowem-kluczem otwierającym rozmowę zarówno w Turcji, jak i w Gruzji!

      Usuń
  3. Piłka nożna - niby nic, jedna piłka na boisku... A jak potrafi połączyć/podzielić! Mieszkam w mieście, gdzie od ponad wieku zwalczają się dwie drużyny, a jedna z miejscowych legend głosi, że już na pierwszym meczu doszło do zabójstwa na tym tle. Podobno żona jednego z kibiców miała zapytać (ku swojej zgubie): "Którzy to są nasi"? A dziś lepiej nie wychodzić z domów, kiedy są derby.

    OdpowiedzUsuń

Najpopularniejsze posty na blogu