Wiecie, co fascynuje mnie podczas testowania zagranicznych potraw? Przede wszystkim to, że niby znane nam rzeczy można przygotować w sposób tak bardzo odmienny. Niby to samo, a jednak nie to samo. Niby znany smak, a jednak zaskakuje. Tak właśnie było w przypadku tureckich "pierożków" mantı (wym. manty), do których na początku podeszłam trochę nieufnie, za to później stały się częstymi gośćmi na moim stole.
(źródło: Wikipedia) |
Mantı to potrawa, która nie wygląda szczególnie spektakularnie- ot, malutkie pierogowe gwiazdki z mięsnym nadzieniem (tradycyjnie z cielęciny połączonej z cebulą i zieloną pietruszką), najczęściej polane gęstą pastą pomidorową lub jogurtem. Tradycja ich przygotowywania pochodzi podobno z XV wieku, z czasów osmańskich. Można je bez problemu dostać w całej Turcji, zarówno świeże, jak i mrożone. My pierwszy raz spróbowaliśmy ich w Kapadocji i najbardziej zdziwił nas nie tyle sam smak (delikatny, nieco porównywalny do naszych pierogów mięsnych, choć tutaj smak nadzienia jest mniej wyraźny), co zwyczaj polewania ich mocno przyprawionym sosem pomidorowym. O obłęd może za to przyprawić procedura ich przygotowywania, a to z jednego powodu- choć istnieją różne warianty tej potrawy, to tradycyjne mantı mają być jak najmniejsze, niewiele większe od paznokcia. Oznacza to, że nasz jeden polski pierożek jest wielkości co najmniej 6-8 tureckich mantı. Ile się zatem trzeba nakleić, żeby zrobić kilka porcji tego tureckiego przysmaku! Zdecydowanie nie dla mnie ta sztuka ;-) Chyba nie mogłabym też zostać turecką kandydatką na żonę- podobno w niektórych regionach potencjalna teściowa sprawdza kuchenne umiejętności dziewczyny poprzez obserwowanie, jakie ta biedaczka zrobi mantı. Ideałem są takie pierożki, których na jednej łyżce zmieści się 40! Czyli ile to będzie w jednym talerzu???
Mantı na etapie przygotowywania- malutkie kwadraciki z kropką mięsa pośrodku, sklejane w gwiazdkowate sakiewki |
A tu już mantı na stole- zwykle znika w zastraszającym tempie! |
Jeśli zainteresował Was taki sposób zdobycia tureckiego męża, poniżej załączam film poglądowy z przygotowywania manti. Miłego gotowania!
nie chcę męża Turka, ale pierożki kiedyś zrobię :)
OdpowiedzUsuńAmbitnie! Ja się nie pokusiłam, wolałam iść na gotowe ;-)
UsuńCiekawe - kirgiskie, kazachskie czy uzbeckie manty są dużo większe. I gotowane na parze. A te jak się gotuje?
OdpowiedzUsuńHm, nie wiem jak w restauracji, ale w domu normalnie je gotowałam w wodzie. Ciekawe, że kirgiskie są większe, choć tak samo się nazywają- a kształt mają tez takiej gwiazdki?
Usuń