Przeczytałam niedawno bardzo ciekawy artykuł o wymownym tytule "Ankara- problemy urbanizacji niekontrolowanej" (do pobrania TUTAJ). Dotyczy on co prawda stolicy, ale można go właściwie rozciągnąć na wiele tureckich miast. W skrócie- chodzi o to, w jak gwałtownym tempie następuje rozwój osiedli mieszkaniowych oraz jak szybko i chaotycznie w miejsce starych domów powstają nowe budynki.
Mieszkając w Birlik Mahallesi, wielkim osiedlu wchodzącym w skład dzielnicy Çankaya, obserwowałam gwałtownie postępujący proces zmiany oblicza okolicy. Nowe domy powstają tutaj w miejsce starych w tempie błyskawicznym. Zabudowuje się dosłownie każdy kawałek wolnej przestrzeni, pozostawiając puste jedynie te miejsca, które są zbyt strome, aby opłacało się na nich stawiać budynki. Myślę, że to w tych gwałtownych przemianach źródło ma uciążliwe dla mnie zjawisko nazywania tureckich ulic nie nazwami, a numerami (poczytacie o tym TUTAJ)- po prostu pewnie już dano zabrakło im cierpliwości i inwencji twórczej do wymyślania setek nowych nazw ulic.
Wskazany przeze mnie na początku artykuł ma wiele aspektów, do których jeszcze kiedyś wrócę, ale od razu skojarzył mi się z jednym- specyficznym tureckim podejściem do sztuki budowania. Miałam okazję do obserwacji, w jak ekspresowym tempie stawia się tutaj domy i jak "nieortodoksyjnie" podchodzi się do kwestii związanych z elementarnym BHP.
Codziennie wychodząc do pracy, spoglądałam na pewną budowę, która wczesną wiosną niespodziewanie ruszyła naprzeciwko mojego budynku. Kiedy się wprowadzałam w lutym, była tam niewielka górka, na której stała stara, rozwalająca się chata. W marcu chatę rozebrano, a ciężki sprzęt wgryzł się w grunt i zniwelował górkę. W kwietniu budowa ruszyła na dobre. Całą wiosnę i lato słychać było odgłosy różnych budowlanych sprzętów, które umilkły tylko na czas lipcowego Ramadanu. We wrześniu, gdy wyjeżdżałam z Ankary, czteropiętrowy budynek osiągnął już stan surowy zamknięty. Czyli tak naprawdę powstał od zera w pięć miesięcy!
Panowie budowlańcy to osobny temat. Nigdy nie widziałam, aby którykolwiek korzystał z kasku, kamizelki, specjalnych butów, okularów lub innych ochronnych gadżetów. Wszystkie one wisiały grzecznie w jednym z zakątków powstającego parteru, ale zadanie miały typowo dekoracyjne. Trudno się jednak dziwić, skoro budynek został "profesjonalnie" zabezpieczony amuletem z "Okiem Proroka"- tu po prostu nie miało prawa wydarzyć się nic złego!
Budynki stawiane są tak blisko siebie, że prawie stykają się balkonami. |
Te rusztowania nie budzą szczególnego zaufania |
Kaski? No oczywiście, że mamy kaski!.... |
... jednak Oko Proroka zadba o nas dużo lepiej. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz