środa, 17 października 2018

Węzeł gordyjski


Czasami naprawdę Turkom zazdroszczę. Gdzie się człowiek nie obróci, wszędzie napotkać można ślady starożytnych cywilizacji... Dzisiaj odwiedzimy właśnie jedno z takich miejsc, które położone jest raptem 100 km na zachód od Ankary, a wiąże się ze znaną legendą i znanymi postaciami. Będzie to starożytne miasto Gordion, czyli miejsce w którym narodziła się opowieść o węźle gordyjskim. Nie marzyło mi się nawet, że do tak znanego miejsca kiedyś dotrę- a jednak!



Zacznijmy od bardzo zamierzchłej historii. Gordion było stolicą starożytnej krainy Frygii położonej w Azji Mniejszej, na terenach obecnej tureckiej Anatolii. Nazwa miasta pochodzi od imienia króla Gordiosa, który objął tron w nietypowy sposób. Według legendy wyrocznia nakazała mieszkańcom Frygii, aby na króla wybrali tego, kto pojawi się na rydwanie zaprzężonym w woły, bo to on zagwarantuje krainie spokój i dobrobyt. Tak się też stało- na opisanym przez wyrocznię zaprzęgu przybył niejaki Gordios, który natychmiast obwołany został władcą, a w dowód wdzięczności złożył Zeusowi dar w postaci swojego rydwanu. Mało tego, między dyszlem a jarzmem zawiązał skomplikowany węzeł z łyka dereniowego i ogłosił, że ktokolwiek zdoła rozplątać ten węzeł, będzie władał nie tylko Frygią, ale i całą Azją, a nawet światem.

O przepowiedni dowiedział się wiele lat później macedoński król Aleksander Wielki, który wraz z wojskami przechodził przez teren Frygii w czasie wyprawy na Persję około roku 333 p.n.e. i bardzo zainteresowany był pomyślnymi wróżbami. Jednak zamiast głowić się nad rozplątaniem skomplikowanego węzła gordyjskiego, po prostu rozprawił się z nim jednym cięciem miecza. Od tamtej pory określenie "rozciąć węzeł gordyjski" weszło do słownika powiedzonek jako określenie nieszablonowego rozwiązywania problematycznych sytuacji. 

Dziś aby dostać się do pozostałości miasta Gordion, na mapie szukać trzeba niepozornej wioseczki Yassıhöyük i do niej właśnie się udać, skręcając w prawo w okolicach Polatlı z autostrady wiodącej od Ankary na zachód (wszędzie są ogromne oznakowania, więc nie da się tego zjazdu przegapić) i następnie przejechać lokalnymi drogami kilkanaście kilometrów. Pewnie dojechać tam można także publiczną komunikacją, ale my zdecydowaliśmy się na opcję samochodową. Sama wioska nie ma w sobie nic ciekawego, dopiero na jej końcu ulokowane jest Muzeum Gordionu. Dostępne są w nim znaleziska z prowadzonych w okolicy wykopalisk. A jest co prezentować- podczas rozpoczętych już wiek temu badań archeologicznych (które nota bene tak naprawdę są nadal w powijakach, bo zbadano tylko kilkanaście największych tumulusów, a w kolejce czeka ich jeszcze kilkadziesiąt), znaleziono ślady kilkunastu epok historycznych, od ery brązu przez czasy Hetytów, okres frygijski, hellenistyczny i rzymski, czasy ottomańskie aż do bardziej współczesnego osadnictwa. Dla miłośników tego typu atrakcji to niezła gratka.

"W stepie szerokim...."- tak wyglądają pierwsze kilometry po zjechaniu z autostrady

Przez jakiś czas główną atrakcją pobocza pozostawało stado owiec
(wystraszonych, bo zbliżał się Kurban Bayram)

Wreszcie widać jakieś zmiany na horyzoncie

Wjazd do wioski raczej imponujący nie jest

Muzeum Gordionu to oczywiście obowiązkowy Aleksander Wielki



Nie muzeum jest jednak największą atrakcją okolicy. Stanowią ją rozsiane tu w dużej ilości w promieniu aż 30 kilometrów pagórki nazywane tumulusami. Jest to nic innego jak kopce grobowe dawnych władców Frygii.  Największy z nich to Tumulus Midasa, legendarnego frygijskiego króla, którego miasto zwiedzaliśmy w Turcji podczas innej wyprawy (więcej TUTAJ). Tumulus wznosi się na ponad 50 metrów, a jego średnica to imponujące 300 metrów. Podczas jego badania w 1957 roku znaleziono trumnę ze szczątkami władcy odzianego w złoto i purpurę, otoczonego wieloma cennymi przedmiotami, na przykład rzeźbionymi meblami, naczyniami z giny i brązu, biżuterią. Na podstawie znalezionych przedmiotów udało się nawet odtworzyć przebieg ceremonii królewskiego pochówku. Niestety podczas zwiedzania nie udało się nam już doświadczyć tej magicznej starożytnej atmosfery, bo obecnie wszystko jest wysprzątane do czysta.





Filmik z wykopalisk:











A tu jeszcze jeden film, tym razem współczesny:




Oprócz tumulusów w okolicy prowadzone są prace przy akropolu dawnego Gordionu. Nie można ich bezpośrednio zwiedzać, ale można z daleka obejrzeć mury dawnej twierdzy, które pokazują, jak potężna była to kiedyś cywilizacja.

źródło: internet

 
Czy wycieczkę do Gordionu uważam za udaną? Zdecydowanie tak- w końcu kto powiedzieć może, że był w miejscu, gdzie splątano, a potem rozwiązywano ikoniczny węzeł gordyjski? Z żale przyznać jednak muszę, że atrakcyjnością i sposobem ekspozycji miejsce to przegrywa z bardziej znanymi starożytnymi wykopaliskami. Poza tym nie leży w pobliżu nadmorskich kurortów, które "zasilają" strumieniami turystów takie starożytne wykopaliska jak choćby Efez (TUTAJ), Hierapolis (TUTAJ) czy Afrodyzja (TUTAJ). Na pewno nie poleciłabym Gordionu na jedyny cel wycieczki, ale jeśli będziecie w okolicy (np. zmierzając do lub z Ankary), to warto zrobić ten niewielki objazd i obejrzeć majestatyczne tumulusy, mając przy okazji świadomość, że chodzimy po śladach samego Aleksandra Wielkiego!




4 komentarze:

  1. Przeciez w Polsce jest tak samo, są u nas grobowce starsze od piramid. Po prostu trzeba wiedzieć, gdzie pojechać. :)

    OdpowiedzUsuń

Najpopularniejsze posty na blogu